Ławeczka na której lubię przesiadywać wczesnym rankiem popijając gorącą herbatę z cytryną, gapić się w chmury marząc o rzeczach przyjemnych i zupełnie oderawnych od rzeczywistości. To ona została główą sprawczynią mojego białego szaleństwa i miłości do shabby chic. Ławka została zrobiona przezemnie jakieś 10 lat temu, okucia kupiłam w sklepie "żelaznym" jak to u nas mawiają, deski zamówiłam u stolarza i tak powstała. Malowałam ją i odnawiałam lakierobejcą w kolorze teak, tak kilka lat z rzędu, ale pewnego pięknego dnia zachciało mi się zupełnej odmiany i powstała ławeczka w stylu shabby. Pokochałam ją na nowo i zapałałam goracą chęcią przemalowywania wszystkiego co pod ręką mam :)
Z ławeczka spotkamy się jeszcze nie raz.
Cdn.....
Cdn.....
2 komentarze:
Piękna ta ławeczka, świetnie pobielona.
Przeuroczy zakątek - ławeczka cudna.. z przyjemnością i ja piłabym na takiej, poranną herbatę :)
Pozdrawiam serdecznie!
Prześlij komentarz