Obserwatorzy

czwartek, 8 września 2011

Kosz z supersamu i knedle

Prezent od znajomej - czyli metalowy koszyk - wysmagany i pokryty już patyną -przenosi mnie w czasy PRL-ul do Supersamów, które to począwszy od pierwszej połowy lat 60 XX wieku stanowiły drogę pod rozwój dzisiejszych super i hiper marketów. Pierwszy samoobsługowy sklep musiał wywołać nie lada atrakcję dla naszych mam i babć, co prawda wybór towarów był nie porównywalny z obecnym,  za to możliwość dotknięcia, powąchania i samodzielnego ładowania do koszyka sprawiała przyjemność.


Cofam się w czasie - w lata 60/70 - nowy nabytek - biała kura - pojemnik na jajka. Dół nie do kompletu ale i tak się ucieszyłam, teraz mniejsza ma towarzystwo :) W piwnicy u teścia wygrzebałam stare książki kucharskie -  "Dietetyczna książka kucharska"  1978 r  i  "Kuchnia polska" 1965 r.  W swoich zbiorach posiadam późniejsze wydania z lat 70-tych, ta mnie bardziej zaciekawiła i korzystając z przepisu  zrobiłam knedle ze śliwkami.


Do knedli zamiast śliwek można użyć jabłek, również zdrowe i smaczne :)


A kto pamięta takie nylonowe torby na zakupy. Można je kupić tutaj, co prawda bawełniane ale bardzo mi się podobają. Znajdziecie tam wiele innych pamiątkowych towarów.


Pozdrawiam i lecę gotować bo książki i stare przepisy mnie zainspirowały :)
Jolanna

37 komentarzy:

Unknown pisze...

Witaj Olu,
Zawsze mi się marzył taki kosz i jeszcze taki,ale z wikliny.
widziałam w kilku sklepach www,że wprowadzają takie tablice zakupowe. Twoja jest mega boska. Pozdrawiam Magda

Unknown pisze...

Tablica zakupowa piękna jest! Cudne zdjęcia i wielkie szczeście posiadać takie książki:). Ciekawa jestem tego strychu teścia, co tam jeszcze ciekawego posiada:)
Pozdrawiam ciepło, miłego dnia!

Mój świat pisze...

Dziekuje za link do strony!
Mąż jest przeszczęśliwy;)
Pozdrawiam!!
Teresa

asieja pisze...

klimatycznie niezwykle.a knedle uwielbiam :-)

Anonimowy pisze...

post z klimatem :) ja sama pamietam jak byłam mała i gdzies ktos powiedział, że otwieraja u nas super sam, taki sklep gdzie się bedzie brało zakupy do koszyka samemu, matko jedyna zupełnie nie mogłam załapać o co chodzi !!! myślałam, że bedzie za darmo !!!!!!!!!

Myszka pisze...

Smakowicie dzisiaj u Ciebie!
Taką tabliczkę zakupową to widzę pierwszy raz. Prawdziwe skarby kryje piwnica Twojego teścia!

IMAGO U.K. pisze...

wszystko pamiętam, i koszyki, i siatki a książkę taką tez mam :))
wszak dawno temu się urodziłam i było to maja realną rzeczywistością ;)), wiele rzeczy powinnam była sobie soatwić na pamiątkę i dzieciom pokazać, ale moja młodość wtedy była wielce niechętna tej siermiężności i nic a nic po niej nie zostało, miałam tez kiedyś oststnią kartkę żywnościowa dla mojej Julki, urodziła się w maju i zaraz potem je znieśli .)) ale zagubiła sie przez te lata i ciągłe przeprowadzki, ale ksiazka kucharska sie ostała

pozdrawiam cieplutko :)

amaggie pisze...

Takie knedle ze śliwkami... hmmm... też bym zjadła!!!

Attane pisze...

Podczas czytania tego posta przenioslam sie w tamte czasy...Pamietam pierwszy samoobslugowy na naszym osiedlu.Wszyscy mieli parcie na niego.A siatka,boska,moja mama takie nosila.Do dzis mam widok jak szla z pracy i niosla w niej wymieszane :jablka,cebule i chleb.Trudne to byly czasy,ale fajnie bylo.
pozdrawiam

Fio pisze...

Pamiętam ten spis zakupów! I pamiętam, ze babcia nie chciała z niego korzystać ;-) I to, że w pierwszym supermarkecie na otwarcie "rzucili" biała czekoladę i, że nie udało mi sie na nią załapać :-(

ika pisze...

Pamiętam te koszyki!! i supersamy pamiętam :)) jako mała dziewczynka byłam wysyłana na zakupy do takowegoż i strasznie tego nie lubiłam bo za tym koszem trzeba było stać w długaśnej kolejce a później w równie długaśnej do kasy :) ech, to były czasy :)
Kure mam i to całą białą ale Twoja tez coś w sobie ma no i pasuje kolorystycznie do wieszaczka z budzikiem i czajniczkiem :) a w ogóle to piwnica Twego teścia to jakaś ogromniasta skarbnica!!
Nie bawię się tak ;))
Buziaki

Kasia z Różności pisze...

Uweeelbiam knedle, z każdym nadzieniem - mogłabym jeść codziennie :D Ja ostatnio trafiłam na sklep i kawiarnie w stylu tych lat i tłumy tam były! Fajny nastrój i powrót do wspomnień :)

Jolanna pisze...

Witajcie Babeczki,
Ja pamiętam te czasy doskonale, tabliczka zakupowa to moja pamiątka z dzieciństwa, uwielbiałam się nią bawić i często zmieniałam mamie listę zakupów hi hi, potem była afera :))
po co ja mąke kupiłam - cukier miał być. Nie raz musiałam stać w długiej kolejce praktycznie po wszystko.
Za papierem toaletowym stałam kiedyś 1,5 h i wracałam potem dumna z " koralami na szyji " Wspomnę że w tej kolejce stało się po kilka razy bo towar był dzielony dla każdego po 2 szt. - i od nowa do kolejki.
Kartki na żywność też mam - pokażę przy okazji - jak opowiadam moim dzieciom o tamtych czasach to się bardzo dziwią - a ja byłam dzieckiem i wspominam to z sentymentem.
Puste półki w sklepach - tylko ocet, mąka i denaturat. Czasem landrynki - czerwone malinowe - obsypane białym pudrem - pochłaniałam ile się dało, aż w podniebienie drapało :)

Uściski Moi Mili.

leandra pisze...

Takie knedelki to bym sobie zjadla:)
Pieknie wyglada ten kosz z warzywami!Zdjecia pierwsza klasa!Pozdrawiam Cie cieplutko

Kamila pisze...

Jolu, pamiętam z pierwszych z PRLowskich ,,samów,, prażynki ziemniaczane, na których widniała etykietka z ,,Wilkiem i Zającem,, ;)
Kolekcję podobnych książek mam u siebie, z wielkim sentymentem i uśmiechem, studiuję stare jadłospisy-prawie jak na wczasach pod gruszą.

llooka - K a r o l i n a pisze...

Po szkole zawsze szłam do "blaszaka" z przyjaciółką. Potrafiłyśmy w samie przesiedzieć godzinę i dłużej, podnosiłyśmy każdą rzecz, do momentu, aż zirytowałyśmy którąś z pań sprzedających:)
A ja wzdycham do "listy zakupów", w dodatku jest po polsku - cudny kąsek!!!
Ściskam mocno!

Balbina pisze...

ale klimatyczny post, świetne zdjęcia no i tabliczka i metalowy kosz też cudny. Perełki masz

Mira pisze...

Pochodzę z małego miasteczka, które pierwszego SAM-u doczekało się dopiero w późnych latach 90-tych. Dlatego dla mnie sklep z koszykami to była kwintesencja wielkomiejskości. Obowiązkowy punkt programu podczas poważnych wyjazdów autobusem do miasta powiatowego :)))
To uczucie, że mogę sama dotykać i wybierać pozostało we mnie do dzisiaj, jako coś niemal egzotycznego.
A taki zakupowy przypominacz miała moja mama, tylko w niebieskościach. Znając jej chomiczą naturę, pewnie gdzieś tam go jeszcze trzyma.

Ana.Anything pisze...

Ojej, przeniosłam się w czasie...pamiętam siatkowe torby (ależ to był wtedy obciach biec z taką na zakupy - a teraz - proszę - krzyk mody:P ), metalowe kosze z czerwona rączką i gumę balonówę:) A knedle dziś zaplanowalam na obiad - a tu i u Ciebie apotykam:)

Ana.Anything pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
aagaa pisze...

Koszyki pamiętam ale takiej tablicy nie...Rewelacyjna jest!!!Książek zazdroszczę! Ależ cuda wygrzebujesz w tym garażu!!
Pozdrowionka

Bree pisze...

Alez wycieczka w przeszlosc :) Skelpy o rany, pamietam wszystko dokladnie, nawet teraz mam w glowie zachowane mysli co bylo naa polkach:) czasem wiecej czasem mniej :) Takie kosze u mnie w miescie to jeszcze sa :) a torby nylonowe no ba, pamietam, bardzo pakowne byly :) pozdrawiam cieplo

asiami pisze...

Czajnik i kwoki- cudne!!!!
Pamiętam takie koszyki!
Pozdrawiam

Nela pisze...

Pamiętam taką siatkę w moim dziecinnym wózku:) Potem zrobiłam z niej torbę na książki, ciekawe czy gdzieś ją jeszcze mam? ;)Pozdrawiam stokrotnie:)

Peninia / Gosia pisze...

Koszyk rewelacyjny:)
Piękny klimat:) Cudo!Pozdrawiam serdecznie;)

Anonimowy pisze...

o matko! ale smakowicie! ślinka mi na knedle pociekła :P

Unknown pisze...

tabliczkę zakupową widzę pierwszy raz w życiu, ale koszyki to jeszcze czasem spotykam ;)
knedle apetycznie wyglądają - ja robię z ciasta serowego - są bardzo delikatne i przepyszne i chyba se dziś zrobię :)
pozdrawiam serdecznie
Kasia

Ita pisze...

Jak chyba większość ,zachwycam się tablicą zakupową ,świetna rzecz , przydała by się taka do uzupełniania na bieżąco listy brakujących rzeczy. Świetny post ,sentymentalny !
Też posiadam jedną książkę kucharską po Mamie z 1965 r. ,,Zdrowo i smacznie " bardzo lubię z niej korzystać.
Pozdrówki.

Dag-eSz pisze...

Łiii jakie fajne "listy zakupowe"? ;) myślałam, że tylko francuskie takie można spotkać... a tu taki staroć ;) fajneee :)
Za knedlami nie przepadam coś... jak były robione na słono - bez nadzienia, to lubiałam je kroić na kawałki i smażyć na patelni - tylko wtedy mi smakowały :P

A co do ludwiczków - łał!!! i to Ty tema rękoma? :) śliczne są :)
Pa :*

jo@śka pisze...

Siatki na zakupy bardzo mi się podobają. Widziałam gdzieś nawet taką dla małych dzieci. Listę na zakupy ma moja mama, tylko w innych kolorach. Chyba niebieską... Muszę jej podebrać:)

Nana pisze...

Wspaniała i bardzo inspirująca podróż w czasie :) Ech, też miałam książki kucharskie z tamtych lat, a nawet starsze, ale niestety zaginęły po którymś remoncie z rzędu. A knedle to smak z dzieciństwa :) Pozdrawiam.

Renata pisze...

O matko tych siatek nie cierpiałam, jak się naładowało zakupów sprężynowały całą drogę (kiedyś w takiej potłukłam jajka, tak fajnie dyndała ;-) a kosz fantastyczny, pamiętam takie w supersamach. Chyba u mojej mamy leży podobny....

Książki fantastyczne, lubię przeglądać takie starocie. Te przepisy, styl i język.... dobrze, że trafiły do Ciebie.

Knedle ze śliwkami.... mniam.... to jedyne po knedlach z truskawkami, które uwielbiam.... reszta może nie istnieć.

Buziaki przesyłam :))

Mama M. pisze...

Pyszności na zdjęciu wyglądają bardzo smacznie i pewnie tak samo smakowały :)
Koszyk świetny :)

szalir pisze...

oj mój bzik to książki kucharskie a te Twoje to prawdziwe perełki.

jadwiga pisze...

Te ksiązki kucharskie (ja mam z 1960 r ) mam do tej pory a w supersami robiłam zakupy osobiście przez wiele lat, pozdrawiam
j

Filiżanka Codzienności pisze...

Witaj, jestem u Ciebie po raz pierwszy, ale już wiem, że będę często tu zaglądać :) Piękne zdjęcia, a knedle bardzo smaczne :)

Pozdrawiam i zapraszam do siebie, jak znajdziesz chwilę :)

http://mojafilizankacodziennosci.blogspot.com/

Anonimowy pisze...

Witam.
Ja tez posiadam w swoich zbiorach tą samą książkę kucharska.
Dostalam ja od zaprzyjaznionej rodzinny z Londynu. :)
Pozdrawiam